A dla mnie na wyrost nie były.. Jak się patrzy na konkurencje w tamtym roku to Oskary były w pełni zasłużone. Co prawda Raiders of the lost Ark może bardziej zasługiwał, ale nie wyobrażam sobie tego filmu z nagrodą za Best Picture.. ;]
Nie ulega wątpliwości, sami twórcy to przyznają, że arcygenialna muzyka Vangelisa to 50% sukcesu Rydwanów, zarówno komercyjnego jak i na gali Oskarowej, jednak film broni się sam.
pozdrawiam

Jak to sobie nie wyobrażasz? A Gigi? Chicago? West Side Story? Tom Jones? Takie filmy jakoś wygrywały Oscary za film roku, mimo że to przeciętne bądź tylko dobre obrazy (zobacz sobie z kim one wtedy wygrywały).

Film się zupełnie nie broni. Jest nudny, mało dynamiczny, banalny (niby o trwaniu przy swoich wartościach - ale bądźmy szczerzy: dylemat "biegać, czy nie biegać (w niedzielę)" jest trochę za mało szekspirowski, by oprzeć na nim zajmującą fabułę; o antysemityzmie dowiedzieliśmy się tylko tyle, że był, o przyjaźni, że się zdarza na uczelniach, o olimpiadzie, że generalnie ludzie biegali w 1924 roku podobnie, jak teraz, ale w dziwniejszych ciuchach - i to by było na tyle). Oscary zdecydowanie nie były zasłużone. Nie widziałem "Reds" ani "Atlantic City", ale zarówno "Poszukiwacze zaginionej Arki", jak i "Nad Złotym Stawem" zasługiwały bardziej na tą statuetkę.
P.S. Do Pana co się wypowiedział poniżej: "Tom Jones" jest znakomity - głównie dzięki formie, która jest w uroczy sposób i ŚWIADOMIE staroświecka (te wszystkie rolety itp.), a przy tym na wskroś nowoczesna (gadanie do kamery itp.).