W "Roku niebezpiecznego życia" świetny jest scenariusz.
Prawdziwe 'życiowe dialogi': scena 'mokrej randki" w samochodzie. Pomysł osadzenia akcji w egzotycznej Indonezji, gdzie bohaterowie są tacy wyalienowani, pod obserwacją widzów przed ekranem i tubylców za ekranem. Wciągająca widza relacja pomiędzy trzema głównymi bohaterami.
Świetne jest aktorstwo. Weaver i Hunt spisują się doskonale. Naprawdę przyjemnie ogląda się jak odtwarzają grane przez siebie postacie: bez wysiłku, lekko, łatwo,przyjemnie. Uczta dla oczu i uszu. Mel Gibson to oddzielna historia. Film Weira jest w moim odczuciu jednym z niewielu, w którym Australijczyk nie gra tym swoim dziwnym manierycznym sposobem, maślanymi oczami, zawadiackim uśmieszkiem, glupimi minami. Wypada naturalnie, przekonująco. Wielki plus za tę rolę.
Muzyka - klimatyczna, zdjęcia - niepokojące, oddające ducha filmu. A duch ten jest niespokojny. To takie kino moralnego niepokoju, ale bez nadymania się. Pada kilka waznych pytań, do tego prostych wręcz banalnych (czasem graniczących z łopatologią), na które jednak cięzko odpowiedzieć.
Dla mnie to film o odpowiedzialności za drugiego człowieka. Jest całkowicie apolityczny. Nie ma socjalizowania, nie ma kaptalistycznego ględzenia o tym, ze jeśli się chce można wszystko. Życie weryfikuje tu wszelkie ideologie, obnaża ich jałowość, schematyczność.
Polecam i nie rozpisuję się, bo dzieło P.Weira nastraja do przemysleń, a nie chodzi o to by dzielić sie nimi w tego typu recenzjach.
PS. Podziękowania dla TVN7 za to,że w porze największej oglądalności puszcza takie filmy (nie poraz pierwszy zresztą). Szczególnie, że nie mam dobrego mniemania, o mało ambitnychm jarmarcznych stacjach-siostrach : TVN oraz TVN24.